Pink Floyd "The Piper At The Gates Of Dawn"

Jerzy Węgrzyn | Utworzono: 2007-10-20 20:08 | Zmodyfikowano: 2014-05-01 00:12

„Jeśli jest coś, czym się rzeczywiście przejmuję, to jest to nowy mix płyty ‘Wish You Were Here’, ale ‘Piper’? szczerze mówiąc w ogóle mnie to nie obchodzi” - powiedział niedawno dziennikarzowi MOJO Roger Waters. W tej samej zresztą rozmowie przyznaje z dumą, że nie słuchał płyty od jakichś 25-30 lat. No nic dziwnego. Bo dlaczego muzyk, który lubił kiedyś o sobie mówić, że jest największym – obok Johna Lennona - brytyjskim kompozytorem XX wieku, miałby się przejmować albumem, na którym jest tylko jedna jego samodzielna kompozycja? A jego rola jako muzyka jest też zdecydowanie drugoplanowa? Nie ma szans.

David Gilmour jest jeszcze mniej zainteresowany nowym wydaniem albumu „The Piper At The Gates Of Dawn”. Tyle że on nie zagrał tu choćby jednego dźwięku. W ogóle go nie ma na tej płycie, bo dołączył do zespołu dopiero po wydaniu płyty.

Rick Wright stwierdza wprawdzie, że prawdopodobnie nie słuchał płyty od momentu, gdy została wydana, ale przynajmniej dodaje, że włączył ją sobie ostatnio i był przyjemnie zaskoczony. Jest dużo lepsza – mówi - niż to zapamiętał z dawnych czasów.

Lepsza? Dla bardzo wielu osób – w tym i dla mnie - to w ogóle najlepsza płyta w całej dyskografii Pink Floyd.

Generalnie, muzycy Pink Floyd mają wyraźnie problem ze swym debiutanckim albumem. Watersowi we właściwej ocenie płyty przeszkadza nadmiernie rozdęte ego, a dla pozostałych wspomnienie albumu to powrót do czasów, gdy nagle z dnia na dzień ich przyjaciel, lider i frontman w jednej osobie, Syd Barrett popadł z dnia na dzień w chorobę psychiczną. Bo to nie Waters ani Gilmour, a właśnie Barrett był w owym czasie twarzą i mózgiem zespołu. Na 11 piosenek składających się na płytę „Piper At The Gates Of Dawn” Barrett samodzielnie napisał osiem, a dwie inne firmował wspólnie z pozostałymi muzykami. Wtedy nikt nie wyobrażał sobie zespołu bez niego.

Płyta ukazała się w sierpniu 1967 r., teraz z okazji 40. rocznicy tego wydarzenia otrzymujemy specjalne wydanie. Oryginalnie był to pojedynczy, analogowy krążek, teraz dostajemy kompaktową, aż trzydyskową edycję. Choć jeśli ktoś nastawia się na jakieś niepublikowane wcześniej superciekawostki, to niech się lepiej nie nastawia. Bo pierwsza płyta to po prostu cały materiał w wersji mono, druga to ten sam materiał w wersji stereo, a trzecią wypełniają alternatywne wersje paru piosenek i przede wszystkim nagrania z trzech wczesnych singli zespołu.

Gdy muzycy Pink Floyd weszli do studia, by nagrać album, w sąsiednich pomieszczeniach pracował już intensywnie inny zespół. No i każdy fan muzyki oddałby wiele, by móc przechadzać się w owym czasie korytarzami EMI, bo gdy w jednym pomieszczeniu pracowali Pink Floyd, to w innym Beatlesi kończyli swojego „Sierżanta Peppera”. Raz nawet pozwolili swym młodszym kolegom popodglądać się przy pracy, a ci wspominali to potem jakby spotkali rodzinę królewską. Beatlesi czuli się już w studiu nagraniowym bardzo pewnie, no i mieli swojego zaufanego producenta George’a Martina. Pink Floyd mieli w tym samym czasie bardzo małe doświadczenie studyjne, no i musieli pracować z producentem narzuconym przez wytwórnię, a przecież chcieli nagrać coś w dużym stopniu eksperymentalnego, czego nikt przed nimi nie próbował.

Tytuł płyty Syd Barrett pożyczył sobie z bajki Kennetha Grahame’a „Głos piszczałki o świcie” ze słynnej książki „O czym szumią wierzby”. W ogóle bajkowe inspiracje i bajkowa wyobraźnia Barretta doszły tu w pełni do głosu. Tomasz Budzyński, wielki fan płyty (dla niego to również najlepsza płyta Pink Floyd w ogóle) powiedział kiedyś dla „Teraz Rocka”, że „Piper At The Gates Of Dawn” to niebezpieczne wędrówki do bajkowych światów, z których przeziera nadprzyrodzona rzeczywistość. "To przebłysk" – mówił Budzyński – "niebywałego wprost geniuszu Syda Barretta. Do dziś te dziwne piosenki lśnią niebywałym blaskiem. 'The Piper At The Gates Of Dawn' jest płytą całkowicie unikalną, drugiej takiej nie było i już chyba nie będzie” - tyle Budzyński, jeden z wielu znanych muzyków, którzy są fanami tego najwcześniejszego wcielenia Pink Floyd.

Innym takim fanem tego albumu jest choćby David Bowie. Gdy nagrywał parę lat później własną wersję piosenki „See Emily Play” wyraźnie napisał na okładce swojej płyty „Syd’s Pink Floyd”, że to z repertuaru Pink Floyd Syda Barretta.

Płyta „Piper At The Gates of dawn” pozostaje jedyna w swoim rodzaju. No bo chwilę po jej wydaniu Syd Barrett zaczął popadać w obłęd i w końcu pozostali muzycy zmuszeni byli usunąć go z zespołu. Dwa lata później Barrett spróbuje jeszcze powrócić na scenę i rozpocząć karierę solową, zresztą przy pomocy swoich dawnych kolegów, ale niestety stan jego psychiki nie pozwoli mu na to. Resztę życia spędzi odizolowany od świata. No a pozostali zatrudnią jego przyjaciela, Davida Gilmoura, i nieoczekiwanie dla wielu zrobią gigantyczną karierę. Tyle że choć wpływy Barretta będą wciąż słyszalne, będzie to już na dobra sprawę zupełnie inna grupa i zupełnie inna muzyka.


Komentarze (23)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~flincitty2008-01-03 20:53:12 z adresu IP: (78.107.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2008-01-03 19:25:56 z adresu IP: (78.107.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2008-01-03 18:58:45 z adresu IP: (78.107.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2008-01-03 02:07:30 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-22 12:59:47 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-22 11:41:26 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-22 09:07:00 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-22 07:46:30 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-22 06:49:13 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-22 01:41:53 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-21 16:48:06 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-20 01:05:24 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-19 20:32:21 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-19 19:12:46 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-19 19:01:31 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-19 11:42:40 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-18 17:34:54 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-18 07:41:42 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-18 03:04:37 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-18 02:45:47 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-17 21:38:26 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-17 17:38:06 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting! Look for some my links:
~flincitty2007-12-09 05:28:52 z adresu IP: (89.179.xxx.xxx)
I’d prefer reading in my native language, because my knowledge of your languange is no so well. But it was interesting!