"A nie mówiliśmy?!" Komentarze po rezygnacji z e-Dolnego Śląska

Filip Marczyński | Utworzono: 2015-02-13 08:53 | Zmodyfikowano: 2015-02-13 09:42
"A nie mówiliśmy?!" Komentarze po rezygnacji z e-Dolnego Śląska - fot. Gregor Niegowski (Radio Wrocław)
fot. Gregor Niegowski (Radio Wrocław)

To już postanowione, że słynnej platformy za 66 mln nie będzie?
Jesteśmy tuż przed podjęciem tej decyzji. Moja rekomendacja jest jasna - trzeba ten projekt zakończyć, myślę, że przekonałem do tego pomysłu także marszałka Przybylskiego, ale oczywiście zarząd podejmuje decyzje kolegialnie.

Zakończyć, czyli?
Zrezygnować z projektu w tej formie. Jest nieużyteczny społecznie. Wszystko, co miała ta platforma zawierać, już istnieje w internecie. W momencie kiedy projekt był wymyślany, być może był nowatorski, ale czas nie stoi w miejscu. W tym kontekście, jeszcze tego nie wiemy, ale mamy przypuszczenia graniczące z pewnością, platforma jest społecznie nieużyteczna. Nie wykluczam jednak, że są elementy, można dobrze wykorzystać. Gdyby portal powstał, nie osiągnięto by rezultatów, które były zakładane. (...) Cała ta sytuacja pokazuje, że działacze dysponujący pieniędzmi publicznymi powinni się trzymać z dala od kreacji rzeczywistości. Musimy dostarczyć dostęp do informacji, ale nie w tak rozszerzonym kształcie.

20 lutego - to termin powstania e-Dolnego Śląska. Może wszystko jest gotowe, może ekipa właśnie kończy ostatnie testy...
Jestem przekonany, że do 20 lutego nie otrzymalibyśmy pełnego projektu., Ale nie to najważniejsze. Najważniejsze jest pytanie, co zrobić z pieniędzmi, które pozostają.

CZYTAJ KONIECZNIE: E-Dolny Śląsk nie powstanie!

Czyli 64 mln?
Mniej, bo cały projekt to 64,5 mln, nie wiem, dlaczego mówi się o "portalu za 66 mln". Jest jeszcze wkład własny, 15 proc., więc można mówić o sumie ok. 50 mln zł dotacji. Trzeba ją wykorzystać i to podstawowe zadania zarządu.

Ale dla firmy Qumak pewnie będzie bardziej opłacalne zamknięcie projektu i płacenie kar umownych.
Nie jest moją rolą dbanie o finanse wykonawcy. Przyjął on na siebie zobowiązania, widział terminy. Mimo wszystko uważam, że dla dobra tego projektu powinniśmy się jakoś porozumieć. Nie powinniśmy wchodzić w kosztowne i wieloletnie procesy, angażujące kolejne środki. Wspólnie możemy wybrać to, co rzeczywiście może być przydatne - mówię chociażby o serwerach i oprogramowaniu. Jestem zdeterminowany, by te rozmowy zakończyły się sukcesem.

Jest szansa, żeby pieniądze z unii przesunąć na inne zadania?
Mamy dwie drogi - wykorzystać je w ramach tej samej osi programowej. Moglibyśmy rozpisać nowe konkursy, zaprosić na przykład gminy, by zechciała wziąć udział w tych konkursach i np. kupiły nowy sprzęt do pracowni komputerowych. Druga droga - trudniejsza, ale nie niemożliwa, to przesunięcie tych pieniędzy do innej osi i np. wykorzystania ich na kolej, czego strategia lizbońska nie zabrania.

Historia nie zna takich przypadków.
Warto być prekursorem. Uważam, że jest taka możliwość. Będę prosić wszystkich o pomoc, m.in. naszych dolnośląskich europarlamentarzystów ze wszystkich ugrupowań, będę rozmawiał też z posłami. Wszystkim nam powinno zależeć, by te pieniądze sensownie wydać.

Państwo zrywają umowę, raczej nie macie szans w sądzie.
Ale popatrzmy, czy wykonujący jest w stanie dostarczyć wszystko terminie? Kary są drakońskie, wiem, że ich płacenie byłby nieopłacalne dla wykonawcy. Poza tym warto powiedzieć o jednej rzeczy - kary nie zasilają naszego budżetu, musielibyśmy je oddać do Brukseli.

Paweł Jaguś
Paweł Jaguś
prezes Qumak S.A.
Na razie mogę tylko powiedzieć, że cieszy mnie koncyliacyjny ton tych wypowiedzi. Z komentarzem dotyczącym ich treści, wolałbym wstrzymać się do czasu otrzymania od Urzędu oficjalnego stanowiska. Pozostajemy w stałym kontakcie z zamawiającym i jesteśmy otwarci na rozmowy dotyczące przyszłości projektu.

A Bruksela nie będzie was karać?
Tego nie jestem pewien, natomiast musimy zrobić wszystko, by tych pieniędzy nie stracić

Czy jakaś platforma w ogóle powstanie?
Nie jest wykluczone, ale biorąc pod uwagę głosy ludzi, a ludzi trzeba słuchać, będę ostrożny w proponowaniu rozwiązań zbyt rozbudowanych

Co teraz zamierzacie?
Pierwsza czynność, którą musimy wykonać, to odstąpienie od umowy - uważam, że powinniśmy to zrobić przed 20 lutego, czyli wtedy, kiedy jest wyznaczony termin oddania platformy. Jestem optymistą, mam nadzieję, ze w tym czasie wypracujemy wspólne rozwiązanie z wykonawcą. Równolegle będę też pracował, by nasi urzędnicy przygotowali plan, co powinniśmy zrobić i w jakiej kolejności, by odzyskać pieniądze. To jest kwestia najbliższych 1,5-2 miesięcy.

2 mln na pewno stracimy?
Niekoniecznie. Możemy to chociażby zaliczyć to na zakup serwerów, które już stoją naszych budynkach.

POSŁUCHAJCIE CAŁEJ ROZMOWY:

Głos w tej sprawie zabrała także Lidia Geringer de Oedenberg - wiceprzewodnicząca komisji prawnej PE, członkini grupy Socjaldemokratów, bezpartyjna:

Nie znam szczegółów tej sprawy, ale oczywiście jestem zdania, że nie należy opuszczać rąk. Trzeba wykorzystać wszystkie możliwe chwyty i dostępne kanały, żeby tych pieniędzy nie stracić. Udało się wcześniej przy Narodowym Forum Muzyki, więc jest szansa, że teraz też się uda. Podkreślam jednak, że decyzja nie należy do nas. My możemy apelować, pisać listy i prosić.


Dawid Jackiewicz europoseł Dolnego Śląska z PiS jest innego zdania:

Najpierw, bez żadnej satysfakcji chciałbym powiedzieć: a nie mówiliśmy? Radni województwa z Prawa i Sprawiedliwości już od paru lat alarmowali, że ten projekt jest zły, przeszacowany i niepotrzebny. Szkoda, że zarząd Dolnego Śląska dopiero teraz przyjął do wiadomości coś, co inni wiedzieli od dawna. Jednak jako europoseł z regionu, w sposób naturalny zrobię wszystko, by pomóc w uratowaniu tej dotacji. Zaznaczam jednak, że szanse na to są niewielkie, właściwie równe zeru. Chciałbym też podkreślić, że zanim zaangażuję się w tę sprawę poczekam na raporty Najwyższej Izby Kontroli i CBA, które sprawdzają prawidłowość dysponowania tymi środkami. Poza wszystkim uważam, że w sytuacji, w której znalazły się władze Dolnego Śląska, zamiast prosić o pomoc europosłów, powinny się zwrócić do swoich koalicjantów w rządzie i ich prosić o wsparcie.

Reklama