W czynie społecznym posprzątał, grozi mu za to sąd (SŁUCHAJ)

Andrzej Andrzejewski, wsp. Filip Marczyński | Utworzono: 2014-10-17 08:11 | Zmodyfikowano: 2014-10-17 08:13
W czynie społecznym posprzątał, grozi mu za to sąd (SŁUCHAJ) - Zdjęcia: Andrzej Andrzejewski (Radio Wrocław)
Zdjęcia: Andrzej Andrzejewski (Radio Wrocław)

...razem z córką pozbierał odpady z drogi prowadzącej do osiedla. Pan Bogdan bardzo żałuje tej decyzji, bo wkrótce za swoje porządki może stanąć przed sądem: - To były różne śmieci. Jakieś stare krzesełko, obudowa od telewizora, stare ubrania. Ktoś się przyzwyczaił przywozić je tutaj. Nie chciało mu się wywozić ich dalej do lasu, to wywalił przy drodze wjazdowej. Zasypałem dziury przy drodze, a córka w tym czasie zebrała zebrała śmieci. Postawiłem worki przy domu, ponieważ przyjedzie śmieciarka i te śmieci zabierze. Przecież mówi się, że weszła wżycie nowa ustawa śmieciowa i każde śmieci, które obywatel wyprodukuje należą do gminy i gmina ma obowiązek je zabrać.

I rzeczywiście. Na wieść o wolontariuszach, którzy chcą za darmo wysprzątać choćby jedno z dzikich wysypisk, jakimi najeżone są lasy w Miłkowicach, Agnieszka Zawisza, gminny inspektor ds. gospodarki komunalnej nie kryje radości. Mało tego w imieniu gminy urzędniczka nawet deklaruje pomoc: - Zgłaszacie się do nas, ustalamy terminy, my dostarczamy specjalne oznakowane worki przez nas opłacone (...) i wówczas zbieracie, sprzątacie, zostawiacie w wyznaczonym miejscu, a my to odbieramy.

Tyle teoria. Wróćmy do praktyki:

- Dzwonię do urzędu gminy i pytam dlaczego nie odbieracie śmieci? No to pani robi ze mną wywiad "w czym te śmieci były?" - oczywiście , nie były w kuble, ale w niebieskich workach. No to pani mi mówi, że dlatego nie odebrali, bo worki powinny być żółte. Pojechaliśmy do sklepu, kupiliśmy żółte worki, zapakowaliśmy niebieskie worki w żółte. Po dwóch tygodniach przyjeżdża śmieciarka i... to nie są ich worki, ale worki ze sklepu, więc znów nam tych śmieci nie odebrali.

- Ja przyjęłam zgłoszenie telefoniczne i w tym zgłoszeniu również nie padło nic na temat, że jest to posprzątane osiedle, że są to śmieci z rowów. Po otrzymaniu zgłoszenia wytłumaczyłam panu, że idę mu na rękę, zamawiam w LPGK odpowiednie worki, które będą już opłacone. Pan miał tylko przyjechać i odebrać te worki.

Posłuchaj:

- No to jadę do urzędu gminy. Pani mówi, że tych worków akurat nie ma - będą za dwa dni. Proszę sobie przyjechać, odebrać i włożyć te żółte worki w jeszcze jedne żółte worki. Już się zdenerwowałem, nie przepakowywałem, tylko powiedziałem, że jeśli nie zabiorą tych śmieci, to zapakuję do samochodu i przywiozę do urzędu gminy. No i oczywiście nie wzięli tych śmieci. Jako obywatel wziąłem te żółte worki i poustawiałem je na schodach urzędu. Stanąłem (autem) tak, aby było widać numery rejestracyjne, pomachałem do kamery monitoringu - żeby było wiadomo kto to zrobił. Po miesiącu dostaję wezwanie na policję i pan mnie przesłuchuje na okoliczność, że... zaśmieciłem teren gminy.

Posłuchaj:

Z wnioskiem o ściganie śmieciowego przestępcy wystąpiła Izabella Weńkowicz, dyrektor Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej w Miłkowicach. Powód? Pani dyrektor zapewnia, że o żadnym społecznym sprzątaniu nikt w urzędzie nie wiedział: - Na dzień mojego zawiadomienia na komisariacie takiej wiedzy nie posiadałam, nie posiadał jej też ani pracownik merytoryczny zakładu i domniemam, że pracownik gminy. Bo gdybyśmy taką wiedze posiadali, to wystosowalibyśmy nawet ofertę wystosowania naszych zasobów i naszego sprzętu. Oczywiście ciężko jest dziś stosować słowo przeciwko słowu i udowadniać cokolwiek. Natomiast ja powołuję się na pismo, jakie otrzymaliśmy od tych państwa. Tam była informacja, że państwo chcą się pozbyć odpadów po drobnym remoncie. Nie było ani słowa o czynie społecznym.

Na potwierdzenie swoich słów pani dyrektor pokazuje wydruk maila z prośbą o odbiór śmieci po remoncie, ale uwaga - maila podpisanego przez sąsiada pana Bogdana. Inne nazwisko, inny adres, jedynie nazwa osiedla się zgadza. Mimo oczywistej pomyłki mechanizm wymiaru sprawiedliwości został wprawiony w ruch. Podinspektor Sławomir Masojć z legnickiej Policji:

- Otrzymaliśmy z urzędu gminy zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia. W tej chwili musimy wykonać czynności związane z tym postępowaniem i wtedy zostanie podjęta decyzja co dalej. Osoba, która zaśmieca miejsca publiczne podlega karze grzywny do 500 złotych, bądź karze nagany.

Policja mogłaby umorzyć sprawę, ale - tak mówią przepisy - tylko wtedy, jeśli gmina zdecyduje się na wycofanie wniosku o ściganie pana Bogdana. Wójt Miłkowic Waldemar Kwaśny rozważa taką możliwość:

- Z zasady należy ludziom ufać. Tym bardziej miałem z tym panem styczność na zebraniu wiejskim. Skarżył mi się na to, że policja go ściga. No i wtedy sobie przypomniałem, że faktycznie w gminie była taka sprawa, ale znałem ją innej strony. Nie miałem podstaw, żeby nie wierzyć urzędnikom, że zaszło tutaj zanieczyszczenie publicznego terenu. Jako człowiek zrobił na mnie pozytywne wrażenie i wyglądało na to, że ma uczciwe intencje. Jak to naprawdę było? Trudno dzisiaj zweryfikować. Taki incydent można rozwiązać polubownie i na pewno w taki sposób będę starał się to zakończyć.

A na koniec o tym, jakie wnioski wyciąga obywatel w państwie prawa...

- Kiedy dostałem wezwanie na policję w sprawie zaśmiecania, to pech chciał, że znowu ktoś nam podrzucił jakieś stare walizki na drogę. Ja się zatrzymałem i... wrzuciłem te wszystkie rzeczy do rowu. Nie zebrałem, żeby mnie znowu nie oskarżono o zaśmiecanie terenu gminy, bo przecież poszedłbym tym razem chyba za to siedzieć.

Filip Marczyński
Filip Marczyński
Radio Wrocław
Dużo sie zmieniło, ale od czasu do czasu jeszcze odzywa się ten sam stary problem. Powstał za ancient regime'u, kiedy władza i obywatele traktowali się wzajemnie jak przeciwnicy. Tu zdarzyło się niestety podobnie. Co powinien zrobić urzędnik, gdy obywatel sam z siebie, na własny koszt zrobił coś, czego zrobić nie musiał, a co przyniosło korzyść wszystkim? Powinien nieba obywatelowi przychylić. W tym przypadku powinien spowodować, by śmieci pozbierane przez pana Bogdana co prędzej trafiły na wysypisko. Ale kazać mu przesypywać śmieci do żółtych worków, bo takich używa lokalna firma? To naprawdę brzmi jak żart. Można było, wiem to z pewnością, zadzwonić i powiedzieć, że tych kilka worków trzeba zabrać. I tyle. To zajęłoby 5 minut. Próbować jednak ukarać Pana Bogdana to już absolutne kuriozum. Dlatego właśnie lubię wybory. I Państwa i Pana Bogdana serdecznie również zachęcam.

Ale może być zupełnie inaczej. Poniżej przypominamy historię z gminy Marcinowice (w powiecie świdnickim). Chodzi również o śmieci. Tamtejsi urzędnicy nie bardzo wiedzieli, co zrobić bałaganem i szczególnych działań nie planowali. W tym samym czasie swoją akcję planował Sebastian Kurek, jeden z tych, którzy ćwiczą wspinaczkę.

Pod naszym artykułem pt. Śmietnik czy atrakcja? zamieścił w komentarzach zaproszenie na akcję sprzątania wyrobiska, zaoferował transport i dobre towarzystwo. I dzięki niemu w Chwałkowie zrobiło się czysto.

Nikt nie wzywał policji, nikt nie straszył sądem...

To całkiem atrakcyjne dla podmiejskiej turystyki miejsce wcześniej wyglądało tak. A poniżej zdjęcie zrobione w czasie akcji:

O tej historii przeczytacie tutaj: Zwycięstwo w Chwałkowie! (Zdjęcia)

Reklama
Zdjęcia
W czynie społecznym posprzątał, grozi mu za to sąd (SŁUCHAJ) - 4
W czynie społecznym posprzątał, grozi mu za to sąd (SŁUCHAJ) - 5
W czynie społecznym posprzątał, grozi mu za to sąd (SŁUCHAJ) - 6